Ona
Choroba, niepełnosprawność, która nieustannie postępowała i niestety czyni to nadal, spowodowała u mnie obniżenie poczucia własnej wartości. Sposób poruszania mocno się zmienił, porażenie nerwów twarzowych dorzuciło jeszcze zmiany w postaci nieco skrzywionej linii ust, lekko opadających powiek. Patrząc w lustro widziałem coraz częściej zmiany w swoim wyglądzie. Dodatkowo osłabienie mięśni posturalnych zdeformowało moją sylwetkę. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że przestaję być atrakcyjny dla płci przeciwnej. Pogodziłem się z tym w tamtym czasie i postanowiłem skupić się na swoim zdrowiu walcząc o nie kolejny raz za pomocą rehabilitacji.
Trafiłem na specjalny oddział do szpitala. Codziennie kilka razy ćwiczenia pod okiem specjalistów. Czułem, że jestem we właściwym miejscu i robię dla siebie coś dobrego. Dodatkowo poznałem wielu wspaniałych ludzi - tzw. współtowarzyszy w bólu - czyli innych pacjentów, bardzo życzliwych i sympatycznych. Kadra szpitalna również była troskliwa i bardzo pomocna. Bardzo mile wspominam tamten czas... Głównie dlatego, że poznałem tam Ją.
Ona była rehabilitantką, ja jej pacjentem. Cała historia, która nas spotkała spokojnie nadawałaby się na dobrą książkę, scenariusz filmu lub na osobnego bloga. Nie będę wchodzić w szczegóły, napiszę jedynie, że nie spodziewałem się, że żonę poznam w szpitalu i to będąc tą najmniej atrakcyjną wersją samego siebie. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Kilka rozmów wystarczyło by przekonać się, iż w wielu sprawach życiowych czy światopoglądowych jesteśmy zbieżni! Wszystko dalej potoczyło się błyskawicznie. Szpital opuściłem na początku listopada, a już na początku grudnia byliśmy zaręczeni. Dziś jesteśmy ponad 3 lata po ślubie i posiadamy 2 letniego synka.
Dzięki Niej mam rodzinę, zostałem ojcem. Prowadzę tak bardzo „normalne” życie, że świadomość choroby jest chyba na trzecim albo nawet czwartym planie. To wszystko to jej zasługa. Zdaję sobie sprawę, że to ogromny trud i czasami ciężka praca, by być moją żoną, ale Ona świetnie sobie z tym radzi i jest w tym najlepsza na świecie!
Ta historia nauczyła mnie, iż najwspanialsze rzeczy w życiu przychodzą niespodziewanie i nie należy się bać przyszłości, bo ona może okazać się zaskakująco przyjemna.