Podwójne święto!
Kiedy pięć lat temu przebierałem się w garnitur, w hotelowym pokoju, czułem ogromne nerwy.
To miał być najwspanialszy dzień mojego życia. Rodzina, bliscy, znajomi. Zapewne żadne z nich nie uczestniczyło wcześniej w takiej uroczystości, gdzie pan młody stoi przed ołtarzem przy pomocy trekingowych kijków.
Nie byłem pewny czy ustoję chwilę sam, czy to w momencie składania przysięgi, czy w chwili wymiany obrączek. Jeden wielki stres i setki pytań, czy podołam.
Ani przez sekundkę nie czułem braku pewności mojej decyzji, mojego wyboru. Obawa o moją formę to było jedyne, co wówczas mnie trapiło.
I dziś, czekając na powrót z pracy mojej żony, aby wspólnie świętować kolejną rocznicę ślubu, po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że to wszystko dzięki niej!
To tylko jej spojrzenie tamtego dnia mogło mnie uspokoić. Tylko jej obecność jest dla mnie najlepszym lekarstwem.
To właśnie dzięki niej jestem ogromnym szczęściarzem, który czeka również na powrót małego przedszkolaka, aby usłyszeć słowo "tatuś"!