Blog działa!

W jak najlepszym porządku.

Kiedy kilka miesięcy temu rozmyślałem o założeniu bloga, przeczytałem kilka poradników na temat blogosfery. Chciałem bardziej poznać tę materię, aby nie stwarzać wrażenia dyletanta.

Podstawowym założeniem tego narzędzia jest tworzenie nowych wpisów. Przyjęto regułę o powinności dodawania przynajmniej jednego wpisu na miesiąc. Częstotliwość wynika ze zbudowania świeżości publikowanych treści oraz zainteresowania czytelnika.

Nauczony niepełnosprawnością, iż życie według ogólnie przyjętych zasad i norm jest dla mnie nieco uciążliwe, postanowiłem nie przejmować się zbytnio, jeśli czasami odbiegnę od wspomnianych kanonów.

Dziś mamy pierwszy dzień czerwca, a ja w poprzednim miesiącu nie dopełniłem blogowych reguł. Nie opublikowałem ani jednego posta.

Poza monotonią dnia codziennego, rosnącą rolą ojca oraz kilkoma ciekawymi lekturami, w ciągu ostatnich trzydziestu dni nie wydarzyło się nic szczególnego, co mógłbym tutaj opisać.

Synek wciąż tytułuje mnie tatusiem, żona traci nerwy i siły, żeby wciągnąć moją zesztywniałą nogę do brodzika, widok za oknem wciąż taki sam.

Jeśli ktoś kiedyś zakwalifikował pojęcie monotonii do terminów kojarzących się z nudą lub, co gorsza wywołujących w człowieku jakiś pesymizm, to mocno się pomylił!

Codzienne pobudki o piątej nad ranem z uczuciem wbijającej się małej piętki w oko.

Codzienne rozmowy z żoną do późnego wieczoru.

Codzienne siadanie do pracy, która jest większą przyjemnością niż obowiązkiem.

O monotonio! Trwaj i nie przestawaj!

Świadomy dzień dziecka

Taką mam nadzieję rzecz jasna 😜.

Jeśli mój synek:

- nazywa mnie tatusiem albo tatą;

- mówi, że boi się cienia, gdy nad ranem na niedoświetlonych jeszcze ścianach można dostrzec różne postaci, a obok leży jego nieumalowana i rozczochrana mama;

- podając mi czytnik, mówi - Tata cytaj;

- kiedy nie chce, żeby mama zajmowała obecne miejsce, mówi - Mama tań!

- gdy jest głodny krzyczy - Bleko! Bleko!

- gdy nie może słuchać, jak nucę coś pod nosem albo śpiewam, to wkłada mi palce do buzi, żebym przestał kaleczyć jego wrażliwy słuch😜;

- gdy otwiera kolejne czekoladowe jajko z niespodzianką mówi - Łał!

Powyższe obserwacje m.in. pozwoliły mi wysnuć wniosek, iż ten dzień dziecka dla mojego synka będzie bardziej świadomy.

Na pewno bardziej niż rok temu😜

Wszystkiego najlepszego synku z okazji Twojego święta! Kocham Cię!

Mam nadzieję, że kiedyś sam to przeczytasz, jaką siarę (robić siarę - przynosić wstyd) robił Twój tato z miłości do Ciebie!

P.s Nawet jak kiedyś będziesz programistą, to informuję, że hasła do serwerów są głęboko schowane i nie uda ci się usunąć tego bloga😁.

Kolejny wspólny rok

Rocznica ślubu i Dzień Ojca - piękna kumulacja.

Jeszcze cztery lata temu całkiem sprawnie za pomocą kijków trekingowych udałem się do kościoła, by poślubić moją pierwszą i ostatnią żonę.

Dziś już bym tego nie zrobił. Niewiele jest kościołów dostosowanych do potrzeb inwalidów. Dostanie się do ich wnętrza na wózku, nosi trochę znamiona pogaństwa😜.

No bo ktoś musiałby mnie na tym wózku tam wnieść, a noszony na wózku czułbym się jak Cesarz w lektyce, a ta funkcja była przecież daleka od chrześcijaństwa. Poza tym nie lubię tego uczucia jak się nade mną stoi, a ślubów na siedząco chyba nie dają😜.

Zatem jako sukces przypisuję sobie wzięcie mojej żony za żonę niemalże resztką sił 😁!

Lubię wracać wspomnieniami do tej chwili. Do tych słów, że aż do śmierci, że w zdrowiu i w chorobie, że już zawsze razem!

Cztery lata w chorobie chyba już wystarczy. Czekam z niecierpliwością, aż przyjdzie ten czas w zdrowiu😉.

A z okazji Dnia Ojca dostałem dziś soczystego buziaka od mojego synka prosto w nos i kilka słów, albo chyba życzeń:

- Oca, oca, oca - gdy żona przypomniała, jaki dzisiaj dzień 😁.