Blog działa!
W jak najlepszym porządku.
Kiedy kilka miesięcy temu rozmyślałem o założeniu bloga, przeczytałem kilka poradników na temat blogosfery. Chciałem bardziej poznać tę materię, aby nie stwarzać wrażenia dyletanta.
Podstawowym założeniem tego narzędzia jest tworzenie nowych wpisów. Przyjęto regułę o powinności dodawania przynajmniej jednego wpisu na miesiąc. Częstotliwość wynika ze zbudowania świeżości publikowanych treści oraz zainteresowania czytelnika.
Nauczony niepełnosprawnością, iż życie według ogólnie przyjętych zasad i norm jest dla mnie nieco uciążliwe, postanowiłem nie przejmować się zbytnio, jeśli czasami odbiegnę od wspomnianych kanonów.
Dziś mamy pierwszy dzień czerwca, a ja w poprzednim miesiącu nie dopełniłem blogowych reguł. Nie opublikowałem ani jednego posta.
Poza monotonią dnia codziennego, rosnącą rolą ojca oraz kilkoma ciekawymi lekturami, w ciągu ostatnich trzydziestu dni nie wydarzyło się nic szczególnego, co mógłbym tutaj opisać.
Synek wciąż tytułuje mnie tatusiem, żona traci nerwy i siły, żeby wciągnąć moją zesztywniałą nogę do brodzika, widok za oknem wciąż taki sam.
Jeśli ktoś kiedyś zakwalifikował pojęcie monotonii do terminów kojarzących się z nudą lub, co gorsza wywołujących w człowieku jakiś pesymizm, to mocno się pomylił!
Codzienne pobudki o piątej nad ranem z uczuciem wbijającej się małej piętki w oko.
Codzienne rozmowy z żoną do późnego wieczoru.
Codzienne siadanie do pracy, która jest większą przyjemnością niż obowiązkiem.
O monotonio! Trwaj i nie przestawaj!