Tato chodź!

Mój synek mówi coraz więcej.

Wspominałem już gdzieś wcześniej, że przykucie do krzesła i ciągłe pozostawanie w domu, naturalnie spowodowało, iż mój synek nie wyobraża sobie, że taty nie ma w domu. Mama, babcia mogą swobodnie wyjść i dostaną na odchodne słodkie "papa", natomiast ja już tak łatwo nie mam.

To zamknięcie w czterech ścianach stworzyło między nami niezwykłą relację. Na pytanie, czyj ty jesteś synek, mamy czy taty? - zawsze pada odpowiedź taty. Raz jedyny padła inna odpowiedź, ale to jedynie wyjątek od reguły 😜

To, że ja większość czasu z nim spędzam, czyni też ze mnie pierwszego świadka jego nowych słów. Oczywiście najbardziej doceniam te, które są wypowiedziane w języku dla mnie zrozumiałym.

Gdy po raz pierwszy usłyszałem "papa tato", gdy synek był przenoszony przez moją żonę do swojego łóżeczka, to przeszedł mnie przyjemny dreszcz, gdzieś od stóp, przez kręgosłup aż po szyję. Wydawać by się mogło, drogi czytelniku, że to normalne uczucie i nie ma się czym zachwycać. Natomiast przy moich zaburzeniach czucia, które dostarcza moja choroba, uczucie to było dla mnie zapomnianą przyjemnością. Dawno już nie odczuwam takich impulsów.

Później pojawiło się "tato chodź", to w momencie, gdy wspomniałem, że musimy przerwać oglądanie bajek, bo tato musi do toalety. Pojawianie się coraz częstszych zwrotów, w które wplecione jest słowo tato, dostarcza mi olbrzymiej radości i udowadnia moją obecność w jego życiu.

Mimo, że nie mogę brać we wszystkim udziału to te rzeczy, w których jestem są dla mnie bezcenne!

Mój synek ostatnio dostał się do przedszkola. Od najbliższej jesieni planowaliśmy go tam posłać. Jak tylko pomyślę, że w ciągu dnia miałoby go ze mną nie być, to już przychodzą mi do głowy różne pomysły jak temu zapobiec 😜

Bezsilność

Pierwszy raz bezsilność zabolała mnie tak bardzo.

Ostatnie kilka dni były dla mnie obfite w drobne sukcesy. Udało mi się wyjść z domu samodzielnie, pojeździć autem po mieście, odwiedzić znajomych. W ciągu jednego dnia zrobiłem to nawet dwukrotnie!

To jednak nie są drobne sukcesy, cofam poprzednie słowa. To prawdziwe zwycięstwo! Zwycięstwo zabarwione łzami.

Kiedy poczułem się na tyle dobrze, by móc poprosić żonę o przygotowanie się do wyjścia z domu po raz kolejny, przeszła mi przez głowę myśl nasuwająca pewną wątpliwość, czy właściwie postępuję. Jednak to zbagatelizowałem i z dumą patrzyłem na mojego synka, który przebierał nóżkami nie mogąc doczekać się wyjścia z tatą do samochodu.

Gdy wyszliśmy z mieszkania i stopa po raz pierwszy niezdarnie opadła na stopień wiedziałem, że to nie był dobry pomysł, że siły już nie mam tak wielkiej, jak o poranku. Jednak spojrzenie mego synka i jego doping do pokonywania kolejnych stopni spowodował, że nie mogłem się poddać i musiałem pokonywać je dalej.

Z każdym kolejnym krokiem wysiłek rysował na mojej twarzy grymas bólu i wyczerpania. Synek bardzo to przeżywał i nie mógł się doczekać, kiedy wreszcie zejdę. Tak się w końcu stało.

Żona poszła przodem, zapięła synka do fotelika. A ja zdałem sobie sprawę, że nie zrobię już ani kroku.

Stałem tak i patrzyłem na mojego szkraba, który nie rozumiejąc, dlaczego tato się zatrzymał, zaczął nagle płakać i mnie wołać.

Czułem narastającą gorycz, niemoc. Tak bardzo chciałem już być przy nim, być już wewnątrz samochodu, a nie mogłem tego zrobić.

Każdy krok był bardzo ciężki, pojawiło się silne drżenie stóp, które bardziej skomplikowało sprawę.

Nie mogłem tak długo stać, musiałem iść. Nie zważałem na powykręcane stawy skokowe, silnie przeprostowane kolana, z trudem przesuwałem buty po chodniku.

Wsiadając do samochodu lewo powstrzymałem płacz.

W całej tej historii najbardziej przeszywająca była niemoc, która tak wyraźnie dała o sobie znać. Po raz pierwszy życiu czułem taką bezsilność.

Wiem, że nie powinienem wypuszczać się z domu drugi raz tego samego dnia. Jednak radość w oczach synka, który usłyszał, że idziemy do samochodu, była czymś tak dla mnie przyjemnym, że nie mogłem już zmienić tego pomysłu.

Mimo wszystko swoje przepłakałem do wieczornej poduszki i po raz kolejny zrozumiałem, że najbardziej na świecie kocham mojego synka!

Dziękuję przyjaciółce naszej rodziny za ogromną pomoc i uratowanie całej sytuacji. Fajnie jest mieć przyjaciół!